Grudzień 70? w obiektywie Zbigniewa Kamieńskiego (30 obiektów)
Ciąg tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku uruchomiła decyzja Rady Ministrów PRL o podniesieniu cen wielu produktów spożywczych i artykułów przemysłowych. W poniedziałek 14 grudnia robotnicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina zgłosili pierwszy protest. Solidaryzując się ze gdańskimi stoczniowcami, następnego dnia znaczna część załogi Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni nie podjęła pracy. Protestujący stoczniowcy wyszli na ulice, gdzie dołączyli do nich pracownicy portu i innych zakładów. Udali się pod gmach Miejskiej Rady Narodowej i Komitetu PZPR. Tam przekazali swoje żądania skierowane do władz w formie ośmiu postulatów.
Po południu tego samego dnia powołano Główny Komitet Strajkowy dla Gdyni – późniejszy Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, którego siedziba mieściła się w Zakładowym Domu Kultury gdyńskiego portu. O północy zebrani tam przedstawiciele zakładów pracy zostali pobici, a niektórych z nich wywieziono do więzienia w Wejherowie.
W środę 16 grudnia na ulicach Gdyni pojawiły się wzmocnione patrole milicji i wojska. Większość zakładów w porcie nie podjęła pracy, a strajkujący zażądali uwolnienia członków komitetu strajkowego. Po południu, gdy pracownicy Stoczni im. Komuny Paryskiej rozeszli się do domów, nastąpiła blokada stoczni. Władze ogłosiły też komunikat o zawieszeniu pracy w stoczni. Wieczorem w telewizji wystąpił wicepremier Stanisław Kociołek, który po demagogicznym wystąpieniu zaapelował, by kolejnego dnia stoczniowcy przystąpili do pracy. Tymczasem o północy do stoczni wkroczyło wojsko.
W odpowiedzi na apel wicepremiera , następnego dnia już od 5 rano na peron Gdynia Stocznia przyjeżdżają kolejką robotnicy Komuny Paryskiej aby podjąć pracę na porannej zmianie. Uzbrojone oddziały milicji i wojska uniemożliwiają im jednak wyjście z peronu. Zdezorientowany tłum gęstnieje. Ogłaszane przez głośniki apele o powrót do domu nie przynoszą to rezultatu. Około godziny szóstej zdesperowani ludzie ruszyli w stronę kordonu czołgów, wojska i milicji. Padły strzały, najpierw salwa ostrzegawcza, potem skierowana w bruk, odłamki trafiły w tłum. Padli pierwsi zabici i ranni. Po niedługim czasie do rozpraszania tłumu włączono helikoptery, z których zrzucano gaz łzawiący.
Tymczasem, od ulicy Czerwonych Kosynierów (obecnie Morskiej), przez tunel dworca kolejowego, ulicami 10 Lutego i Świętojańską idzie tłum robotników. Na swoich ramionach niosą położone na drzwiach, przykryte biało-czerwoną flagą ciało swojego zabitego kolegi – młodego człowieka, któremu później nadano, zgodnie z tekstem piosenki, umowne nazwisko Janek Wiśniewski. W rzeczywistości było to młody pracownik stoczni Zbigniew Godlewski
Około godziny ósmej demonstranci przybyli pod budynek Miejskiej Rady Narodowej, gdzie otworzono do nich ogień. Tu też byli zabici i ranni. Strzelano także w innych miejscach ? – na ulicach Władysława IV i , Śląskiej. Według oficjalnych danych śmierć tego dnia (lub później w wyniku odniesionych ran) poniosło w Gdyni 18 osób.
***
W 2023 roku zbiory Muzeum Miasta Gdyni wzbogaciły się o 30 negatywów dotyczących tamtych wydarzeń. Podarował je pan Zbigniew Kamieński. W grudniu 1970 roku mieszkał na Wybrzeżu, studiował na Wydziale Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej. Fotografie wykonał z ostatniego piętra budynku przy ul. Partyzantów 44. Większość ujęć powstała 17 grudnia 1970 roku. Autor skierował obiektyw swego aparatu w stronę przystanku SKM Wzgórze Nowotki (ob. św. Maksymiliana), ul. Partyzantów, ul. Świętojańskiej, skweru Plymouth (który obecnie jest częścią Parku Centralnego), Urzędu Miasta i wylotu ul. Bema na ul. Czołgistów (ob. al. Marszałka J. Piłsudskiego).
Zdjęcia przedstawiają protestujących ludzi, milicję i wojsko. Widoczny jest też dym z rzucanych petard, gaz łzawiący oraz latający śmigłowiec wojskowy. Dwa ujęcia wykonano następnego dnia ? widać na nich gmach Miejskiej Rady Narodowej oraz czołgi stacjonujące na ul. Czołgistów i ciągnącej się w głąb ul. Bema.
Zdjęcia autorstwa Zbigniewa Kamieńskiego nie były dotychczas publikowane, dlatego stanowią ważne świadectwo historii miasta i jeden z cenniejszych nabytków Muzeum Miasta Gdyni w ostatnim czasie.
Dariusz Małszycki